Pacjent nie pyta, lekarza gubi rutyna – wywiad

6 lutego, 2017

Pacjent nie pyta, lekarza gubi rutynaPacjent nie pyta, lekarza gubi rutyna - wywiad – tak krótko można streścić rozmowę ze mną, która ukazała się w magazynowym wydaniu Nowości (gazeta wydawana w Toruniu, z którym byłam związana przez wiele lat) w piątek 3.02.2017 r.

Pretekstem do rozmowy była śmierć dziewczynki, której zbyt późno udzielono właściwej pomocy. O tej sprawie pisałam w swoim poprzednim poście.

Poniżej treść rozmowy:

Przychodzi do Pani klient lub klientka i mówi: Proszę się zająć tą sprawą. Lekarze popełnili błąd. Jakie to zazwyczaj sytuacje?
Bardzo często w rodzinie jest wielki żal, że pacjentem zaopiekowano się niewłaściwie np. zbyt długo czekał na SORze,  odsyłano go od lekarza do lekarza, wcześniej było pogotowie. Słyszymy o przypadkach, że pacjent jest wypisywany do szpitala​,​ a po tygodniu do niego wraca i umiera. Pojawia  się więc pytanie: Czy przy  tym pierwszym pobycie leczenie było właściwe i czy należało pacjenta ​ze szpitala ​wypisać? Rodzina ma wątpliwości i od razu zarzuca lekarzom błąd, ale trzeba powiedzieć, że nie w każdej sprawie ten błąd ​medyczny ​występuje. Bywa też tak, że pacjent mógł chorować na chorobę, która nie była leczona, była gdzieś przegapiona, a lekarz pierwszego kontaktu nic nie zauważył i nie skierował ​pacjenta choćby ​na badania.
Czy jeśli podejrzewa się, że lekarze popełnili błąd i doszło do śmierci pacjenta, to sekcja zwłok to potwierdzi?
Nie na wszystkie pytania odpowie sekcja zwłok. Sekcja powinna nam odpowiedzieć, na co pacjent zmarł. Może też dać odpowiedź czy były jeszcze jakieś stany chorobotwórcze  wewnątrz ciała​.
W środę taka sekcja została przeprowadzona u 7-letniej Nikoli. Dziewczynka zmarła w szpitalu w Chełmży. Wcześniej była leczona przez kilka dni na tzw. jelitówkę. Przygląda się Pani tej sprawie. Myśli Pani, że ten przypadek można zakwalifikować jako błąd medyczny?
 Nie znam wszystkich szczegółów tej sprawy​, nie widziałam dokumentacji medycznej​, ale wydaje mi się, że tu problemem może być błąd diagnostyczny lub terapeutyczny. Pojawia się np. pytanie, czy gdyby dziewczynka zażyła lek przepisany od lekarza na pogotowiu, to  dziś by żyła? Rodzice zasugerowali się opinią pierwszego lekarza.  Biegli będą mieli ciężki orzech do zgryzienia.
Dziecko podczas tej pierwszej wizyty nie miało robionych żadnych badań. Pani doktor od razu przepisała leki. Lekarzy gubi rutyna?
To jedna rzecz, ale warto powiedzieć o przepracowaniu. To kwestia przemęczenia, tego, że  lekarze nie mają zapewnionych 11 godzin​ ciągłego​odpoczynku.  Lekarzy​, a szerzej – personelu medycznego​też brakuje. W tym momencie o błąd, czy zaniedbanie jest łatwo. Prawnicy zajmujący się sprawami medycznymi​ nie są lekarzami, nie mają wiedzy medycznej, ale zajmując się takim sprawami powoli ją nabywają. Jeśli pacjent nie miał ​zrobionych np.​podstawowych badań to już można mówić o jakimś ​zaniechaniu.
Kilka dni temu pisaliśmy o sprawie chłopca, którego rodzice walczą o odszkodowanie, ponieważ w dzieciństwie stracił jądro. Lekarka nie zleciła usg. To jest powód, dla którego warto walczyć?
Jak najbardziej. Jeżeli standard postępowania mówi, że należy zrobić usg, a tego usg nie było, to jest to błąd w sztuce. Gdyby usg  było zrobione ,a  wynik byłby niejednoznaczny, to być może chłopiec nie straciłby tego jądra. Problem jest, bo chodzi o płodność.
Dlaczego lekarze nie zalecają podstawowych badań? Z drugiej strony, dlaczego pacjenci sami ich nie egzekwują? Jesteśmy za mało wyedukowani?
Może nie za mało wyedukowani. Jeśli  pacjent  albo jego rodzina  są ​dociekliwi, to są gorzej traktowani w szpitalu.  W Polsce wielu lekarzy ma podejście, że to  oni wiedzą najlepiej i są osobami decydującymi. Pacjent  ma się nie wtrącać i przyjmować wszystkie zalecenia. Nie ma u nas bezpośredniej komunikacji lekarz – pacjent. Co więcej, jeśli lekarz udziela informacji to odbywa się to na zasadzie: Zrobimy to, trzeba podać to.  Nie ma pokazanych alternatyw, że można zrobić takie badanie, czy skierować pacjenta do innego szpitala. Nie każdy lekarz tak postępuje, ale  z czegoś te błędy, czy zaniechania wynikają.
Jakie sprawy związane z kwestiami medycznymi Pani prowadziła?
Jakiś czas temu wygrałam sprawę przeciwko szpitalowi niedaleko Torunia.  Chodziło o kwestie okołoporodowe i złe potraktowanie pacjentki. Ginekolog nie dopełnił swoich obowiązków i został skazany. Już tam nie pracuje.  Teraz mam np.​ sprawę​ związaną z powikłaniami po bardzo prostej operacji zaćmy, ​jest coraz więcej spraw związanych​ z medycyną estetyczną, co więcej z ginekologią estetyczną. Najwięcej jest takich spraw, ​gdzie pacjent teoretycznie zdrowy wchodzi do szpitala, a po tygodniu, czy dwóch umiera.
To trudne sprawy?
Tak, ponieważ często takie sprawy długo trwają i wywołują potężne emocje u osób na sali sądowej, które muszą wrócić do traumatycznych przeżyć.  Słuchanie lekarzy, którzy bardzo często nie poczuwają się do winy i nie powiedzą zwykłego słowa przepraszam, sprawia, że burzy się krew w żyłach.

 

W Chełmży zmarło dziecko. Kto zawinił?

31 stycznia, 2017

zmarło dzieckoWczoraj media obiegła wiadomość o ogromnej tragedii – w szpitalu w Chełmży zmarło dziecko, która prawdopodobnie chorowało na jelitówkę. Przez kilka dni lekarze badający dziewczynkę przepisywali leki i odsyłali je do domu.

Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że winnym jest szpital (jakiś czas temu prowadziłam sprawę, w której lekarz tego szpitala został prawomocnie skazany za błąd medyczny, a poszkodowanej pacjentce sąd cywilny zasądził całe żądane przez nas roszczenie), ale sprawa nie jest taka oczywista. Dziecko wpierw przez kilka dni trafiało do pediatry w ośrodku zdrowia, rodzice byli także na pogotowiu.

W takiej sprawie najważniejsze jest szybkie zabezpieczenie dowodów – sekcja zwłok zlecona przez prokuratora, zabezpieczenie dokumentacji medycznej dziecka ze wszystkich placówek, w których ostatnimi dniami była leczona, zabezpieczenie wyników badań (jeżeli są), monitoringu w placówkach, umiejętne przesłuchanie personelu medycznego….To na tym zebranym materiale będą pracować biegli, którzy będą musieli rozwikłać przyczynę śmierci dziewczynki, oraz to, czy nie popełniono błędu terapeutycznego czy diagnostycznego, a jeżeli tak, to kto jest temu winny.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy. Została jeszcze cierpiąca rodzina. Strata dziecka to często ciężar nie do udźwignięcia bez profesjonalnego wsparcia psychologicznego.

 

7 powodów dla których Wojewódzkie Komisje ds. Zdarzeń Medycznych są nieefektywne

9 stycznia, 2017

Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych

Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych

Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych funkcjonują już 4 lata. Miały odciążyć sądy i usprawnić przyznawanie rekompensat poszkodowanym wskutek zdarzeń medycznych pacjentom.

W praktyce Komisje okazały się mało skuteczne i wymagają dużej reformy, jeżeli system ten ma działać prawidłowo.

Mając doświadczenie w prowadzeniu spraw przed kilkoma Komisjami śmiało mogę powiedzieć, że czasami po prostu nie warto kierować tam roszczeń, bo jest to zwyczajnie nieopłacalne. Oto 7 moim zdaniem najważniejszych powodów:

  1. Wojewódzkie Komisje ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych nie mają narzędzi do sprawnego prowadzenia postępowań, a jeżeli je mają, to z nich nie korzystają. Przykład 1: W jednej ze spraw na opinię biegłego czekaliśmy 14 miesięcy, Komisja nie miała żadnego narzędzia dyscyplinującego pana biegłego; całość postępowania trwała 2,5 roku. Przykład 2. Komisje mogą przeprowadzać postępowanie wyjaśniające w podmiocie leczniczym prowadzącym szpital oraz dokonywać wizytacji pomieszczeń i urządzeń szpitala. W praktyce jeszcze nigdy nie spotkałam się ze sprawą, w której Komisja dokonałaby wizytacji szpitala lub prowadziła w nim postępowanie wyjaśniające. Przykład 3. W lipcu 2016 roku Komisja wydała orzeczenie w sprawie mojej Klientki. Na uzasadnienie czekaliśmy prawie 5 miesięcy (przyszło w grudniu 2016 r.).
  2. Warunki prac Wojewódzkich Komisji – bardzo często problemem jest zgranie grafików członków Komisji z wolną salą (często Komisja ma tylko jedną salę do prowadzenia postępowań). Zdarza się, że posiedzenia odbywają się bardzo późno, poza godzinami pracy Urzędów Wojewódzkich. Mankamentem są także warunki, w jakich strony oczekują na swoje posiedzenie na korytarzach urzędów. Normą jest brak krzeseł czy ławki na której można usiąść (a wnioskodawcami nierzadko są osoby chore) i poczekać. Ale za to można sobie pooglądać piękne sufity 😉
  3. Jeżeli zdarzenie medyczne miało miejsce poza szpitalem – np. w przychodni przyszpitalnej Komisja sprawą się nie zajmie.
  4. Komisje nie mają kompetencji, by badać czy doszło do naruszenia podstawowych praw pacjenta. Nawet jeżeli w naszej sprawie szpital złamał te prawa (jak choćby prawo do informacji) Komisja nie może uznać tego za zdarzenie medyczne, co zamyka możliwość żądania zadośćuczynienia z tego tytułu przed Komisją.
  5. Brak koncentracji materiału dowodowego i wyznaczanie niepotrzebnych posiedzeń. Zdarza się, że Komisje zamiast wezwać kilku świadków na posiedzenie wzywają jednego i dopiero po przesłuchaniu tego jednego decydują, czy przesłuchiwać kolejnych, co wiąże się z wyznaczeniem kolejnego posiedzenia i przedłużeniem postępowania. Wnioskodawcy nikt nie zwraca kosztów dojazdu, nawet w przypadku orzeczenia pozytywnego. Inny aspekt tego problemu to fakt, że Komisje często oddalają ważne wnioski dowodowe (np. o dowód z opinii biegłego), co w praktyce powoduje przeciągnięcie postępowania i rozstrzyganie przez Komisję w zmienionym składzie.
  6. Nierówność stron. Pacjent – wnioskodawca bez pomocy profesjonalnego pełnomocnika specjalizującego się w prawie medycznym czuje się na Komisji często niczym petent. Nie wie kiedy zabrać głos, jakie wnioski dowodowe może składać, a pytań do świadka-lekarza zazwyczaj nie ma, bo nie wie jakie ma zadać.
  7. Żenujące propozycje rekompensaty ze strony szpitali. Często moi Klienci narzekają na ten aspekt, że to  obiektywna Komisja powinna wyznaczać wysokość zadośćuczynienia/odszkodowania – wnioskodawcy częściej by je przyjmowali. Wówczas Komisje przestałyby być swoistym przedsądem i  w miarę tanim sposobem na zdobycie dowodów.

 

Koniec rodzenia po ludzku?

5 stycznia, 2017

Niedawno na jaw wyszły wprowadzone przez parlament, a zainicjowane przez Ministerstwo Zdrowia (na wniosek Naczelnej Rady Lekarskiej) „niewinnie brzmiące” zmiany w ustawie o działalności leczniczej, które głównie dotyczą pacjentek w ciąży i w trakcie porodu.

Literalna zmiana

Zgodnie z brzmieniem znowelizowanego przepisu art. 22 ust. 5 Ustawy o działalności leczniczej Minister Zdrowia nie będzie już określał standardów postępowania medycznego (obecnie mamy 4 takie standardy, w tym 3 określające standardy dotyczące prowadzenia ciąży), a jedynie „standardy organizacyjne opieki zdrowotnej”.

W ustawie pozostawiono fakultatywne upoważnienie dla Ministra Zdrowia do wydania w drodze obwieszczenia  standardy postępowania medycznego opracowane przez towarzystwa naukowe np. przez Polskie Towarzystwo Ginekologiczne, jednak te zmiany są dopiero w fazie projektu. Obwieszczenie nie jest jednak prawem powszechnie obowiązującym.

Co to oznacza?

Zgodnie z nową ustawą standardy opieki okołoporodowej nie będą już miały rangi rozporządzenia. Przestrzeganie standardów będzie zależało od decyzji lekarza ordynatora i lekarzy z oddziału, a rodząca kobieta nie będzie się już mogła powołać  wprost na przepisy.

W praktyce to lekarz, a nie rodząca będzie decydował jak będzie wyglądał poród, czy będzie zapewniony ciągły kontakt z noworodkiem, czy kobieta podczas porodu będzie mogła przybierać wygodne dla niej pozycje, jeść czy pić.

Dotychczasowe regulacje gwarantują kobietom podstawowe prawa podczas porodu. Postępowanie medyczne pozwala kobiecie wybrać położną, zapewnia jej intymne warunki, opiekę psychologiczną, daje prawo do picia wody podczas porodu, dopuszcza możliwość doboru pozycji rodzenia, np. kucając, pierwszy kontakt z dzieckiem  trwający minimum dwie godziny czy wsparcie w laktacji.

Przepisy rozporządzenia określające medyczne standardy opieki okołoporodowej w ciąży fizjologicznej oraz z powikłaniami, a także standardy postępowania w łagodzeniu bólu porodowego przestaną obowiązywać najpóźniej z końcem 2018 r.

Standardy opieki okołoporodowej nie są zagrożone – uspokaja Ministerstwo i informuje że zmiana ta została wprowadzona w wyniku propozycji zgłoszonej w ramach uzgodnień, konsultacji publicznych i opiniowania projektu ustawy o zmianie ustawy o działalności leczniczej oraz niektórych innych ustaw”.

Lekarze przeciwko zapisowi ustawy

Ministerstwo powiadamia, że Naczelna Rada Lekarska postulowała wykreślenie upoważnienia ustawowego do określania jakichkolwiek standardów, podnosząc że stanowi ono „jaskrawe i nieuprawnione wkroczenie władzy ustawodawczej i administracyjnej w autonomiczny obszar nauki i wiedzy”. Co ciekawe większość środowiska lekarzy ginekologów, położników i neonatologów jest zdziwiona zmianami i wcale o nie nie zabiegała.

Aspekt procesowy

Dla mnie jako osoby reprezentującej pacjentów w procesach związanych z błędami medycznymi wprowadzone zmiany sprawią, że w przypadku procesu sądowego związanego z błędem okołoporodowym postępowanie dowodowe może stać się trudniejsze. Obecnie wystarczy prześledzić standard i sprawdzić czy był on stosowany w przypadku pacjentki rodzącej, a jeżeli nie to dlaczego.

Trzeba bowiem wiedzieć, że realizując standard szpital, lekarz  i położne postępują zgodnie z aktualną wiedzą medyczną. Brak standardów okołoporodowych sprawi, że biegli będą musieli ocenić przebieg ciąży i poród wyłącznie w oparciu o obwieszczenie czy standardy wydawane przez towarzystwa naukowe w kraju i na świecie.

Petycja do premier

Fundacja „Rodzić po ludzku”, która od 20 lat działa na rzecz kobiet w ciąży i matek małych dzieci stając w obronie (jeszcze) obowiązujących uprawnień kobiet w zakresie opieki okołoporodowej wysyła petycję do premier Szydło. Apel do Premier Rządu Polskiego o przywrócenie poprzedniego brzmienia art. 22 ust. 5 Ustawy o działalności leczniczej i przywrócenie Standardów Opieki Okołoporodowej jako standardu medycznego. Każdy może dołączyć do tej akcji. Podpisy zbierane są na stronie internetowej: http://standardyzostaja.rodzicpoludzku.pl/

10 ważnych informacji o badaniach prenatalnych

15 września, 2016

1381193_pregnancyTeoretycznie każda przyszła matka wie „coś” o badaniach prenatalnych. Wiedza ta jest jednak mała, a podstawowe informacje są rozproszone. Co więcej często lekarze wprowadzają pacjentki w błąd, albo nie wyprowadzają ich z tej niewiedzy.

Dlaczego tak sądzę? Wystarczy poczytać wpisy na forach internetowych dla przyszłych rodziców:

„Dziewczyny pomocy 🙁 bylam wczoraj u swojego lekarza zbadał zrobil usg no i mowi ze wszystko okej. Zadalam pytanie o usg genetyczne , mowi ze nie wykonuje tego a po co mi zapytał. Mowie mu ze chce sprawdzic czy dzidziuś bedzie zdrowy. A on ze prywatnie jedynie moge zrobic gdzie indziej ale niepotrzebnie. I teraz pytanie, czy jak pojade do lekarza co robi 3D to czy on mi powie czy dzidzius bedzie zdrowy czy to gdzies indziej musze sie udac. Jestem w ok 15 tyg.. pomóżcie :(„

„Kobietki mialyscie Usg prenatalne ? Jak to dokładnie wygląda ? 🙂

Postanowiłam więc spisać podstawowe informacje o badaniach prenatalnych w jednym miejscu i podać je w przystępny sposób.

Badania prenatalne – co to takiego?

  1. Badania prenatalne to badania płodu wykonywane w trakcie ciąży mające na celu wykrycie wad genetycznych, nieprawidłowości chromosomów, czy wad wrodzonych płodu.
  2. Badania dzielą się na nieinwazyjne (usg, usg genetyczne, test PAPP-a, test podwójny, test potrójny, test zintegrowany, test NIFTY, test IONA) oraz inwazyjne (amniopunkcja,  biopsja kosmówki) kordocenteza, fetoskopia.
  3. Dostęp do badań gwarantuje ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży w  art.  2.                                                                                                                                      1.  Organy administracji rządowej oraz samorządu terytorialnego, w zakresie swoich kompetencji określonych w przepisach szczególnych, są obowiązane do zapewnienia kobietom w ciąży opieki medycznej, socjalnej i prawnej w szczególności poprzez:
    1) opiekę prenatalną nad płodem oraz opiekę medyczną nad kobietą w ciąży.

    Więcej na ten temat pisałam w tym wpisie -> Dostęp do badań prenatalnych   

    Program badań prenatalnych

  4. W Polsce mamy program badań prenatalnych opłacanych przez NFZ. Mogą z niego skorzystać kobiety w ciąży, które spełniają co najmniej jedno z poniższych kryteriów:wiek powyżej 35 lat (przy czym badania może wykonać kobieta 34-letnia, jeżeli data porodu przypada po jej 35 urodzinach);
    wystąpienie zaburzeń genetycznych u płodu lub dziecka w poprzedniej ciąży;
    wystąpienie zaburzeń genetycznych u ciężarnej lub u ojca dziecka;
    stwierdzenie znacznie większego ryzyka urodzenia dziecka dotkniętego chorobą genetyczną;
    nieprawidłowy wynik badania USG lub badań biochemicznych w czasie ciąży, wskazujących na zwiększone ryzyko wady genetycznej.
    W ramach programu lekarz prowadzący ciążę, w zależności od potrzeb, kieruje ciężarną na: badania krwi, usg, amniopunkcję lub kordocentezę.
  5. W maju 2016 roku Najwyższa Izba Kontroli opublikowała niepokojący raport na temat dostępności do badań prenatalnych w naszym kraju. Wynika z niego podstawowa informacja – podział kryteriami zdrowotnymi i wiekowymi jeżeli chodzi o dostęp do badań bezpłatnych jest nieuzasadniony. „Żadna grupa wiekowa ciężarnych nie jest zupełnie wolna od ryzyka wad wrodzonych u dzieci, i choć prawdopodobieństwo ich wystąpienia jest zróżnicowane, nie są to różnice tak diametralne, żeby pozbawiać którąkolwiek z grup przyszłych mam prawa do bezpłatnych nieinwazyjnych badań prenatalnych”. Więcej na temat samego raportu TUTAJ.   

    Kiedy zrobić USG?

  6. Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 20 września 2012 r. w sprawie standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych z zakresu opieki okołoporodowej sprawowanej nad kobietą w okresie fizjologicznej ciąży, fizjologicznego porodu, połogu oraz opieki nad noworodkiem zaleca się, aby ciężarnym wykonywać badania ultrasonograficzne w każdym trymestrze ciąży. Pierwsze między 11 a 14 tc, drugie między 21 a 26 tc, ostatnie między 27 a 32 tc. Dodatkowo można wykonać takie badanie po 40 tc. Co ważne – jest to zwykłe badanie usg i nie należy go mylić z usg genetycznym. Rozporządzenie nic nie mówi na temat tego, co lekarz podczas badania powinien sprawdzać u płodu.

    Czy badania prenatalne są odpłatne?

  7. Prowadząc ciążę w przychodni publicznej lub u lekarza ginekologa mającego podpisany kontrakt z NFZ prowadzimy ją za darmo. Wszystkie badania usg są nieodpłatne. Często przychodnie przyszpitalne mają lepsze aparaty ultrasonograficzne, a przede wszystkim lekarzy z odpowiednimi certyfikatami i doświadczeniem w przeprowadzaniu badań usg.
  8. USG genetyczne powinno być robione przez lekarza, który posiada certyfikat Fetal Medicine Foundation. Listę lekarzy posiadających ten certyfikat znajdziesz na TEJ stronie.  Każdy lekarz posiadający ten certyfikat jest poddawany weryfikacjom (w przypadku weryfikacji negatywnej certyfikat można utracić). Lekarz może również być członkiem Polskiego Towarzystwa Ginekolgicznego (PTG) sekcji ultrasonograficznej.

    Jakie są cele badania usg genetycznego?

  9. W 2015 roku Polskie Towarzystwo Ginekologiczne wydało rekomendacje w zakresie przesiewowej diagnostyki usg w ciąży o przebiegu prawidłowym. Zdaniem specjalistów przesiewowe badanie ultrasonograficzne winno być rekomendowane każdej ciężarnej; inny jest cel badania w I, II i III trymestrze ciąży, wszystkie cele są dokładnie opisane.  Lekarze  dysponujący aktualną licencją pozwalającą na ocenę markerów dodatkowych (NB, TR, DV PIV) oraz certyfikatem badań prenatalnych Sekcji USG PTG, może w określonych sytuacjach klinicznych, po uwzględnieniu markerów dodatkowych, przyjąć punkt odcięcia dla diagnostyki inwazyjnej ≥1:100 (zgodnie z algorytmem wg FMF).
  10. Test NIFTY czy IONA to stosunkowo nowe badania prenatalne z krwi (testy nowej generacji) pozwalające na wykrycie aż 18 różnych zespołów wad wrodzonych oraz płci dziecka. Oferuje je coraz więcej placówek. Testy nie są refundowane, koszt badania to ok. 2300-2700 zł.

Miarkowanie zadośćuczynienia

19 lipca, 2016

26011383_1775530cbe

Miarkowanie zadośćuczynienia jest jak wróżenie z fusów. Mało kto to potrafi, prawda?

W polskim prawie nie ma żadnych mierników, które jasno pozwalają określić jak wysokie zadośćuczynienie się za ból, cierpienie i doznaną krzywdę się należy. Dlatego wracam do tematu. Poprzednio  o tym, jak szacować zadośćuczynienie wskazywałam w tym wpisie. Warto przeczytać go ponownie 🙂

Prawnik piszący pozew może mieć zatem problem jak ocenić wysokość  zadośćuczynienia, które żąda aby sąd zasądził na rzecz jego klienta. Co więcej musi jeszcze uzasadnić wysokość żądania.

Z pomocą przychodzi choćby śledzenie bieżącego orzecznictwa sądów powszechnych w sprawach, które stanem faktycznym są podobne do tej, w której piszemy właśnie pozew.

W jednej ze spraw, którą niedawno udało mi się z sukcesem (dla Klienta) zakończyć sąd tak uzasadnił przyznaną  powodowi wysokość zadośćuczynienia:

Sąd miał na względzie następujące przesłanki:

a) doznanie przez powoda 20% uszczerbku na zdrowiu,

b) zakres cierpień fizycznych związanych wypadkiem,

c) stosunkowo młody wiek powoda w chwili zdarzenia,

e) dyskomfort w życiu codziennym spowodowany doznanym urazem,

f) wykluczenie z aktywności zawodowej na okres 3 miesięcy.

 Sąd wziął zatem pod uwagę uszczerbek na zdrowiu, cierpienie i dyskomfort, długość pozostawania na zwolnieniu lekarskim a także wiek. W tej sprawie ubezpieczyciel wypłacił tytułem zadośćuczynienia 3.000 zł, w postępowaniu sądowym udało się przekonać sąd do zasądzenia kilkudziesięciu tysięcy więcej.

W przypadku, gdy zadośćuczynienia dochodzi rodzina (po śmierci osoby pokrzywdzonej – w wyniku błędu medycznego, wypadku drogowego) wówczas sąd będzie brał pod uwagę nie tylko stopień pokrewieństwa, ale także to jak bardzo zacieśnione były więzy rodzinne ze zmarłą osobą. To oznaczać może, że sąd przyzna zadośćuczynienie tylko niektórym członkom rodziny.

Tragiczna pomyłka pielęgniarki. Dziecko zmarło

12 lipca, 2016

5092592318_e66d29fe70Media donoszą o tragicznej pomyłce pielęgniarki w jednym z krakowskich szpitali.  Doszło do pomyłki w podaniu leku. Pielęgniarka pomyliła kroplówki i zamiast chlorku sodu podała chlorek potasu trzymiesięcznej dziewczynce. Mimo natychmiastowej reakcji (pomyłkę zauważono) dziecko zmarło. Pielęgniarka w zawodzie pracowała dwa lata, co pozwala sądzić, że była bardzo dobrze wykształcona (studia wyższe). Być może zabrakło doświadczenia, może chodziło o przemęczenie…

To tragedia dla wszystkich – dla rodziców i rodziny, dla pielęgniarki, wreszcie dla szpitala.

Najprawdopodobniej błąd pielęgniarki może być związany z błędem organizacyjnym szpitala, który ponosi odpowiedzialność za tę tragedię na zasadzie ryzyka. Pytanie tylko, czy szpital przyzna się do błędu i wypłaci rodzicom zadośćuczynienie za śmierć dziecka, czy  może media będą donosiły o procesie w tej sprawie, który będzie ciągnąć się latami…

Pamiętacie strajk pielęgniarek w Centrum Zdrowia Dziecka? Strajkujące siostry domagały się m. in. zwiększenia norm zatrudnienia pielęgniarek w placówce. Standardem w naszych szpitalach stała się jedna pielęgniarka opiekująca się 30-tką pacjentów, kobieta w średnim wieku, bowiem przez niskie płace młode pielęgniarki wyjeżdżają z kraju. Wolą pracować tam, gdzie są doceniane, w komfortowych warunkach.

Wykonywanie tego zawodu to wielka odpowiedzialność, a gdy pielęgniarek jest za mało, gdy są zmęczone i przepracowane o pomyłkę bardzo łatwo.

 

Standardy opieki w niepowodzeniach położniczych

29 czerwca, 2016

Niepowodzenia położnicze to temat delikatny, który wreszcie doczekał się uregulowania prawnego. Dotąd różnie bywało z opieką nad pacjentką, która straciła dziecko, lub spodziewa się dziecka chorego.
Najczęstszym błędem było umieszczanie takich kobiet na sali ze zdrowymi ciężarnymi, na salach, gdzie były matki z noworodkami lub zaraz obok porodówki, gdzie takiej kobiecie serwowano wsłuchiwanie się w odgłosy porodu.
Niewiele lepiej było z opieką psychologiczną (psychologa mamy, ale przychodzi w czwartki na 3 godziny, do tego czasu już Panią wypiszemy).

Rozporządzenie Ministra Zdrowia z dnia 9 listopada 2015 r. w sprawie standardów postępowania medycznego przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych w dziedzinie położnictwa i ginekologii z zakresu okołoporodowej opieki położniczo-ginekologicznej, sprawowanej nad kobietą w okresie ciąży, porodu i połogu, w przypadkach występowania określonych powikłań oraz opieki nad kobietą w sytuacji niepowodzeń położniczych już obowiązuje i każdej pacjentce zależy zagwarantować standard opieki w nim zawarty.

Rozporządzenie opisuje sposób opieki nad ciężarną ze zdiagnozowanym nadciśnieniem, w ciąży bliźniaczej, w przypadku zagrażającego porodu przedwczesnego i porodu przedwczesnego, w przypadku zwiększonego ryzyka niedotlenienia wewnątrzmacicznego płodu, w przypadku krwotoku położniczego oraz w sytuacji niepowodzeń położniczych.

Przyznam szczerze, że jestem bardzo zadowolona z powstania tych standardów, z kilku powodów.

 1. Pierwszy i najważniejszy to ten, że kobiety w ciąży powikłanej mogą czuć się bezpieczniej. Dotychczas obowiązywały wyłącznie standardy dotyczące ciąży fizjologicznej – wystarczyło mieć nadciśnienie i standard postępowania juz nie obowiązywał. Teraz kobieta może sobie dokładnie sprawdzić jak będzie prowadzona jej ciąża.

2. Drugi to  ten, że każdy lekarz ma teraz konkretne wytyczne jakich świadczeń zdrowotnych ma udzielać w konkretnych przypadkach.

3. Standardy będą miały także bezpośrednie przełożenie na sprawy sądowe związane z błędami okołoporodowymi. Podam przykład. Prowadziłam sprawę przeciwko szpitalowi – dziecko urodziło się w ciężkiej zamartwicy. Matka w ciąży miała nadciśnienie tętnicze monitorowane przez lekarza prowadzącego. Szpital bronił się tym, że dziecko urodziło się chore z powodu nadciśnienia matki, która była źle leczona. Na ten temat wypowiadało się 2 biegłych. Byłoby dużo łatwiej, gdyby wówczas standardy obowiązywały.

Czy pozwy o odszkodowania zaleją szpitale? #RZECZoPRAWIE w Rzeczpospolitej

24 maja, 2016

Dzisiaj byłam gościem Ewy Usowicz w #RZECZoPRAWIE w redakcji Rzeczpospolitej.

Rozmawiałyśmy o błędach medycznych, o wchodzących niebawem w życie standardach łagodzenia bólu porodowego, o tym czy sprawy sądowe związane z błędami trwają długo i jak się do nich przygotować.

Streszczenie rozmowy jak i nagranie dostępne jest na portalu Rzeczpospolitej. Link poniżej.

Pacjenci coraz częściej procesują się ze szpitalami

Prywatne leczenie po wypadku drogowym sfinansuje ubezpieczyciel sprawcy

21 maja, 2016
prywatne leczenie

Stack of polish money business composition. polish money coins business income stack gambling currency concept

Poszkodowani w wypadkach drogowych będą mieć teraz dużo łatwiej w procesach przeciwko ubezpieczycielom o zadośćuczynienie i odszkodowanie z tytułu uszczerbku na zdrowiu.

 O co chodzi?

O koszty prywatnego leczenia.

Zawsze, kiedy spotykam się z klientem, który poniósł uszczerbek na zdrowiu w wyniku wypadku, pytam o poniesione  koszty leczenia i dochodzenia do sprawności. W praktyce niemal każda osoba mówi mi, że leczyła się prywatnie z prostego powodu – brak dostępności niezbędnego świadczenia w krótkim okresie czasu. Kolejki do świadczeń finansowanych przez NFZ to zjawisko powszechne. Najczęściej chodzi o długi czas oczekiwania na zabieg, rehabilitację lub wizytę u specjalisty nawet gdy mamy skierowanie „na cito”.

Całe szczęście coraz więcej osób zbiera rachunki za tego typu usługi. Przydają się, bowiem poniesione koszty leczenia można odzyskać! Prywatne leczenie może być bardzo drogie zatem warto walczyć o zwrot środków.

Jeżeli rachunków/faktur/paragonów nie ma  nic straconego- często można sobie poradzić w inny sposób:

  1. przy płatnościach przelewem/kartą kredytową może wystarczyć potwierdzenie z naszego banku

  2. dowodem może być też dokumentacja medyczna z opisem wizyt wraz z oficjalnym cennikiem placówki

W sądzie zazwyczaj do tej pory napotykaliśmy na mur ze strony ubezpieczyciela, u którego sprawca miał wykupione ubezpieczenie OC.

Zwrot kosztów prywatnego leczenia się nie należy, bo przecież można się leczyć za darmo, w ramach NFZ – to zdanie słychać było na salach sądowych.

Sądy I i II instancji jednak coraz częściej zasądzały koszty prywatnego leczenia jeżeli powód wykazał, że były one niezbędne. Powoływanie się jednak na orzecznictwo sądów rejonowych czy okręgowych nie zawsze przekonywało konkretny skład orzekający. Brakowało uchwały Sądu Najwyższego w tej materii.

I oto jest – w dniu 19 maja 2016 r. Sąd Najwyższy wydał Uchwałę w składzie 7 sędziów (III CZP 63/15)

Świadczenie ubezpieczyciela w ramach umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadaczy pojazdów mechanicznych obejmuje także uzasadnione i celowe koszty leczenia oraz rehabilitacji poszkodowanego niefinansowane ze środków publicznych (art. 444 § 1 k.c.).

Zatem koszty prywatnych wizyt lekarskich, leczenia, rehabilitacji, dojazdów do przychodni i szpitala będzie można odzyskać, jeżeli sąd uzna je za zasadne. Udowodnienie zasadności (czyli konieczności ich poniesienia) spoczywać będzie na powodzie.

Przyznać trzeba, że ostatnio los poszkodowanych w wypadkach drogowych ulega poprawie. Ubezpieczyciele będą szybko i przejrzyście wydawać decyzje, a teraz dużo łatwiej będzie można odzyskać koszty poniesione na powrót do zdrowia.

Oczywiście nasuwa się pytanie – a co z innymi poszkodowanymi, np. w wyniku tzw. błędów medycznych?

Moim zdaniem Uchwałę  Sądu Najwyższego z 19 maja 2016 r. będzie można stosować w drodze analogii. Teza dotyczy osób poszkodowanych w wypadkach, bowiem SN zajął się sprawą na wniosek Rzecznika Finansowego (dawniej Rzecznika Ubezpieczonych).

Nic nie stoi na przeszkodzie, aby inni poszkodowani również dochodzili również zwrotu kosztów prywatnego leczenia  od podmiotu zobowiązanego do naprawienia szkody (szpitala, przychodni, lekarza).