7 powodów dla których Wojewódzkie Komisje ds. Zdarzeń Medycznych są nieefektywne
Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych
Wojewódzkie Komisje do Spraw Orzekania o Zdarzeniach Medycznych funkcjonują już 4 lata. Miały odciążyć sądy i usprawnić przyznawanie rekompensat poszkodowanym wskutek zdarzeń medycznych pacjentom.
W praktyce Komisje okazały się mało skuteczne i wymagają dużej reformy, jeżeli system ten ma działać prawidłowo.
Mając doświadczenie w prowadzeniu spraw przed kilkoma Komisjami śmiało mogę powiedzieć, że czasami po prostu nie warto kierować tam roszczeń, bo jest to zwyczajnie nieopłacalne. Oto 7 moim zdaniem najważniejszych powodów:
- Wojewódzkie Komisje ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych nie mają narzędzi do sprawnego prowadzenia postępowań, a jeżeli je mają, to z nich nie korzystają. Przykład 1: W jednej ze spraw na opinię biegłego czekaliśmy 14 miesięcy, Komisja nie miała żadnego narzędzia dyscyplinującego pana biegłego; całość postępowania trwała 2,5 roku. Przykład 2. Komisje mogą przeprowadzać postępowanie wyjaśniające w podmiocie leczniczym prowadzącym szpital oraz dokonywać wizytacji pomieszczeń i urządzeń szpitala. W praktyce jeszcze nigdy nie spotkałam się ze sprawą, w której Komisja dokonałaby wizytacji szpitala lub prowadziła w nim postępowanie wyjaśniające. Przykład 3. W lipcu 2016 roku Komisja wydała orzeczenie w sprawie mojej Klientki. Na uzasadnienie czekaliśmy prawie 5 miesięcy (przyszło w grudniu 2016 r.).
- Warunki prac Wojewódzkich Komisji – bardzo często problemem jest zgranie grafików członków Komisji z wolną salą (często Komisja ma tylko jedną salę do prowadzenia postępowań). Zdarza się, że posiedzenia odbywają się bardzo późno, poza godzinami pracy Urzędów Wojewódzkich. Mankamentem są także warunki, w jakich strony oczekują na swoje posiedzenie na korytarzach urzędów. Normą jest brak krzeseł czy ławki na której można usiąść (a wnioskodawcami nierzadko są osoby chore) i poczekać. Ale za to można sobie pooglądać piękne sufity 😉
- Jeżeli zdarzenie medyczne miało miejsce poza szpitalem – np. w przychodni przyszpitalnej Komisja sprawą się nie zajmie.
- Komisje nie mają kompetencji, by badać czy doszło do naruszenia podstawowych praw pacjenta. Nawet jeżeli w naszej sprawie szpital złamał te prawa (jak choćby prawo do informacji) Komisja nie może uznać tego za zdarzenie medyczne, co zamyka możliwość żądania zadośćuczynienia z tego tytułu przed Komisją.
- Brak koncentracji materiału dowodowego i wyznaczanie niepotrzebnych posiedzeń. Zdarza się, że Komisje zamiast wezwać kilku świadków na posiedzenie wzywają jednego i dopiero po przesłuchaniu tego jednego decydują, czy przesłuchiwać kolejnych, co wiąże się z wyznaczeniem kolejnego posiedzenia i przedłużeniem postępowania. Wnioskodawcy nikt nie zwraca kosztów dojazdu, nawet w przypadku orzeczenia pozytywnego. Inny aspekt tego problemu to fakt, że Komisje często oddalają ważne wnioski dowodowe (np. o dowód z opinii biegłego), co w praktyce powoduje przeciągnięcie postępowania i rozstrzyganie przez Komisję w zmienionym składzie.
- Nierówność stron. Pacjent – wnioskodawca bez pomocy profesjonalnego pełnomocnika specjalizującego się w prawie medycznym czuje się na Komisji często niczym petent. Nie wie kiedy zabrać głos, jakie wnioski dowodowe może składać, a pytań do świadka-lekarza zazwyczaj nie ma, bo nie wie jakie ma zadać.
- Żenujące propozycje rekompensaty ze strony szpitali. Często moi Klienci narzekają na ten aspekt, że to obiektywna Komisja powinna wyznaczać wysokość zadośćuczynienia/odszkodowania – wnioskodawcy częściej by je przyjmowali. Wówczas Komisje przestałyby być swoistym przedsądem i w miarę tanim sposobem na zdobycie dowodów.