Umowy klinik in-vitro, czyli co może pacjent
Tematem umów zawieranych w klinikach in-vitro przez pacjentów zainteresowała mnie jeszcze w maju Anna Szulc, dziennikarka Newsweeka przygotowująca tekst o klinikach in-vitro, również tych biorących udział w rządowym programie refundacyjnym.
Artykuł na ten temat będzie można przeczytać w najnowszym numerze Newsweeka, który będzie dostępny już jutro.
Temat klinik in-vitro nie jest mi obcy, bo prowadziłam szkolenia dla lekarzy kilku oddziałów jednej z najstarszych i największych takich klinik w kraju. Nigdy jednak nie przyglądałam się tym klinikom w aspekcie umów zawieranych z pacjentami.
Okazało się, że zdobycie wzoru jakiejkolwiek umowy jest niemal niemożliwe.
Powszechnym stało się, że firmy na swoich stronach www zamieszczają wzory umów czy innych podstawowych dokumentów. Próżno jednak szukać umów na stronach klinik in-vitro (a przejrzałam strony kilku największych, mających po kilka oddziałów w różnych miastach, beneficjentów rządowego programu „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”). Zwyczajnie ich nie ma. Są kliniki, które nawet nie informują o cenniku usług, a informacji o pracujących tam lekarzach trzeba się mocno naszukać. Pomijam fakt, że do rządowego programu zakwalifikowano klinikę,… która dopiero powstaje i rozpocznie działalność od lipca 2014 r.
Czy kliniki mają coś do ukrycia?
Nie wiem. Mam nadzieję, że nie. Fakt jest jednak taki, że w wielu przypadkach o cenach pacjent dowiaduje się dopiero w bezpośrednim kontakcie z kliniką, a umowę otrzymuje i poznaje dopiero, gdy właśnie w tej klinice zdecyduje starać się o dziecko.
Umowy często są niejasne, skonstruowane na zasadzie zobowiązań przyszłych rodziców, ze zwolnieniem z odpowiedzialności kliniki od niemal wszystkiego.
Umowy
Umowy na przeprowadzenie zapłodnienia pozaustrojowego często zawierają klauzule stawiające pacjenta w roli petenta czekającego w kolejce po upragnione dziecko. „Chcesz się cieszyć potomstwem? Podpisz.”
A po podpisaniu umowy pacjentowi nie wolno nic powiedzieć, bo umowa często zawiera klauzulę poufności. Nie wolno ujawniać treści umowy, czy informacji jej dotyczącej.
Umowy często nie precyzują kosztów procedur. Pacjent oświadcza tylko, że zapoznał się z cennikiem i go akceptuje (cennik nie jest załącznikiem do umowy). Nie wiadomo jednak, który cennik obowiązuje – czy ten z daty podpisania umowy, czy może ten z daty płatności.
Podpisujesz umowę adopcji embrionów? Pamiętaj, że umowę powinno podpisywać się w 2 egzemplarzach. W przypadku umów kriokonserwacji embrionów uważaj – czasami brak płatności oznacza automatyczną utratę własności embrionów na rzecz kliniki.
Brak zapłaty w terminie może oznaczać dodatkowe koszty – wezwania czy poprowadzenia sprawy przez firmę zajmującą się windykacją roszczeń.
Chcesz podpisać umowę? Przeczytaj
Pamiętaj – jeżeli wszystkie zapisy umowy nie są dla Ciebie jasne możesz poprosić o wyjaśnienia, również na piśmie. Każdą umowę możesz skonsultować z prawnikiem – poproś o egzemplarz i czas na konsultacje (nie musisz prawnika zabierać dopiero na podpisanie umowy, masz prawo poradzić się wcześniej).
Nie występujesz w roli petenta możesz próbować negocjować zapisy umowne.
Jeżeli już podpisałeś umowę i masz co do niej wątpliwości – skontaktuj się z prawnikiem. Możesz też zgłosić tę sprawę w biurze Rzecznika Praw Pacjenta.
Program rządowy
Na koniec jeszcze jedna uwaga.
Dobrze się stało, że w ubiegłym roku ruszył rządowy program in-vitro. Kontrowersje budzi jednak sposób kwalifikowania klinik do bycia realizatorami programu. Bo jak ocenić, czy oddział kliniki, który się dopiero otwiera ma udokumentowane stosowanie standardów i rekomendacji Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego oraz Polskiego Towarzystwa Medycyny Rozrodu?
Co więcej w programie postawiono nacisk na odpowiedni sprzęt, stosowanie określonych procedur, zapewnienie odpowiedniej liczby personelu. Zapomniano tylko …o pacjentach. A można było przecież określić wzory umów jednakowe dla wszystkich klinik – realizatorów programu, albo zobowiązać kliniki do ich przedstawienia jako warunku uczestnictwa w programie.
O tym nie pomyślano i obecnie uczestnicy tego samego programu mogą podpisywać diametralnie różne umowy.
Mam wrażenie, że największą zmorą in vitro jest brak prawie jakiejkolwiek regulacji prawnej ze strony państwa. Rzeczy opisane w artykule powyżej tak naprawdę z niej wynikają.
@ Andrzej – masz rację. Ale prawa pacjenta są uregulowane i należy je przestrzegać.
Bardzo Ci dziękuje za rzeczowy artykuł na ten temat. Dokładnie czegoś takiego szukałem. Poruszone najważniejsze kwestie i problemy. Spora dawka wiedzy, dla kogoś kto szuka informacji właśnie na ten temat.
Dzięki za ciekawy artykuł ;). Nie tylko jednak sprawa in vitro pokazuje po raz kolejny, że należy bardzo dokładnie czytać wszelkie zawierane przez nas umowy. Co więcej, mamy prawo poprosić o egzemplarz, aby udać się na konsultację treści umowy do prawnika. Niestety, akurat to uprawnienie często bywa naruszane, żeby nie powiedzieć, nagminnie, przez sprytniejszych.
Pozdrawiam
Wzory umów (regulaminów) publikują przedsiębiorcy, którzy posługują się wzorcami umownymi i świadczą usługi powszechne. Nie wydaje mi się, że takie umowy miałyby być publikowane przez kliniki tak by stały się ogólnodostępne. Trochę naiwne jest moim zdaniem liczenie, że prywatne placówki udostępnią za free produkt, jakim jest tak specjalistyczna umowa na in vitro.
Czy jest coś dziwnego w tym, że o cenie i o treści umowy klient dowiaduje się dopiero po skontaktowaniu się z wybraną przez siebie placówką? Wydaje mi się, że to tak specyficzna usługa, że nikt nie oczekuje że znajdze cennik jakby znalazł się w pralni…:)
Słuszne jest, że pacjent powinien mieć możliwość negocjacji warunków umowy, ale nie oczekiwałabym, że ceny zostaną wywieszone publicznie szczególnie, że każdy przypadek jest indywidualny.
Wielkie dzięki za kawał dobrej roboty. Po przeczytaniu artykułu zostałem uświadomiony w wielu elementach… Pozdrawiam
In vitro z pewnością jeszcze długo będzie kontrowersyjnym tematem, nawet jeżeli chodzi o prawo medyczne.
Dyskusja słaba 🙁
Witam,
Narzeka Pan na słabość dyskusji, a przecież nic Pan do niej nie wniósł.
Bardzo fajnie, że Nasz rząd przyczynia się do takich akcji. To w końcu dość ważna sprawa dla niektórych i o dziwo nasi Panowie w sejmie nie pozostają obojętni. To mi się podoba. Artykuł bardzo rzeczowy, właśnie podsyłam go koleżance zainteresowanej tematem.